piątek, 30 maja 2014

Niecodzienne wrażenia z wizyty w PUP-ie



Odwiedziłam wczoraj Powiatowy Urząd Pracy w Białymstoku. Byłam tam pierwszy raz, więc do końca nie wiedziałam co, gdzie i jak. WoW, wszystko tak super zorganizowane. Tu bilecik, tam bilecik i nawet nie musiałam długo czekać w kolejce. 

System elektroniczny ułatwiający zarządzanie kolejką w PUPie w Białymstoku.  Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta , źródło: bialystok.gazeta.pl

Najpierw rejestracja, by zdobyć status szacownego bezrobotnego. Wchodzę do pokoju, gdzie w rogu czeka już na mnie pani urzędniczka. Dookoła widzę podobne stanowiska, a przy nich? Nie uwierzycie. Na oko moi rówieśnicy. Pani U. spojrzała na dokumenty i zaczęła skrupulatnie wpisywać dane do komputera. Informacja na stronie PUP-u co do wymaganych papierów jest tak przejrzysta, że oczywiście wcześniej musiałam skorzystać z infolinii, gdzie jak się później okazało, otrzymałam błędną informację. Nie wzięłam ze sobą tzw. umów śmieciowych (bo tak mi poleciła konsultantka, gdyż jak tłumaczyła, i tak obejmowały one czas studiów i pracodawca nie musiał opłacać składek). Olałam je więc i zebrałam do teczki świadectwa pracy, dyplomy, certyfikaty, zaświadczenie z ZUS-u. Ha! Oczywiście po kilku minutach byłam już na przystanku czekając na autobus powrotny do mieszkania, by dostarczyć brakujące dokumenty. Kupiłam godzinny bilet u kierowcy z myślą, że może zdążę na nim jeszcze przyjechać z powrotem do PUP-u. Niestety doczytałam małym druczkiem, że bilet jest ważny 60 minut od momentu skasowania bez prawa do przesiadki. Dziwna sprawa zważywszy na to, że nawet z jednego końca miasta na drugi jedzie się chyba max 45 minut. Poza tym bardziej opłaca się kupić bilet jednoprzejazdowy za 70 gr mniej. Gdzie w tym sens?

Absurdów ciąg dalszy. Wracam. Zarejestrowana zostałam skierowana do pokoju z ofertami pracy. Kilkanaście stanowisk urzędniczych. Ja trafiłam na bardzo spokojnego Pana U., który chyba oszczędzał głos, bo bardzo niewiele się odzywał, jednak musiał zadać mi garść standardowych pytań. Wymienię kilka moich ulubionych. Może podpowiecie mi, jakie są prawidłowe odpowiedzi?

1.  Dlaczego nie może pani znaleźć pracy? Co uważa Pani za główne przyczyny? (hmm zastanówmy się…pracodawcy oferują pracę na czarno, brak sensownych ofert pracy… Panu U. oczywistym był jednak powód młodego wieku i braku doświadczenia. Gdyby się nieco bardziej zainteresował zauważyłby, że zdobyłam już pewne doświadczenia i to całkiem wartościowe).

2. Dlaczego zarejestrowała się Pani w urzędzie pracy? (no przecież banalne, bo wierzę, że znajdziecie mi Państwo wymarzoną pracę za godziwe wynagrodzenie, do której codziennie rano będę przychodzić z uśmiechem :p).

3. Jeśli miałaby Pani do wyboru pracę za najniższą krajową lub pozostanie bez pracy, co by Pani wybrała? (hahaha jakby wybór pracy zależał tylko od wynagrodzenia. Jest to rzecz ważna, ale gdzie cała reszta aspektów? Forma zatrudnienia, stanowisko pracy, miejsce pracy, itp. itd. Ale generalnie nie chciałabym pracować za najniższą krajową. Powiedzcie mi tylko, czy w tym mieście tak się da, nie mając żadnych znajomości?).

Jak miło. Nie ukończyłam jeszcze 25 lat, więc można mnie wysłać na staż absolwencki. STAŻ. Dobre sobie, tyle, że jak był na to czas, to sobie robiłam staże, praktyki i inne bzdury. Doświadczenie nabyłam, więc teraz chciałabym jednak znaleźć pracę. Ale nie po to tam przyszłam oczywiście, bo czy Wy znacie kogoś, kto znalazł pracę za pośrednictwem PUP-u?

Ok dziękujemy Pani. NEXT!

Po powrocie do domu przejrzałam jeszcze te wszystkie dokumenty, które otrzymałam. Na jednej z kart w rubryce „ostatnio wykonywany zawód” widnieje – doradca klienta. Super, z tym, że nigdy na takim stanowisku nie pracowałam. Tym bardziej w ostatnim miejscu, w którym nawet nie rozmawiałam z żadnym klientem. Mogło być gorzej. Kolega dzień wcześniej mówił mi, że w karcie jego znajomego było napisane – położna. W innym dokumencie Pani U. zapisała wykonywane przeze mnie pracę na „umowę o pracę”. Z trzech, które miałam umieściła dwie i na pierwszym miejscu odnotowała „Operator”. Widocznie to było najcenniejsze doświadczenie, które zdobyłam pracując w wakacje na studiach, dlatego trzeba było umieścić je w pierwszej kolejności. Następnej pozycji nie dało się nawet rozczytać – takie bazgroły!

Brak jakiejkolwiek prywatności (stanowiska urzędników poustawiane jedno obok drugiego), brak indywidualnego podejścia do człowieka, trzy czy cztery piętra wypełnione urzędnikami. Masakra! Za to trafiłam na nie-miłą niespodziankę, bo w urzędzie w jednej z kolejek spotkałam dawno niewidzianą koleżankę z liceum :)

Pracę urzędnika można porównać do pracownika produkcji przy taśmie. W zasadzie to i po co cokolwiek zmieniać? Wszystko działa tak sprawnie. Przydałoby się im jednak szkolenie z zarządzania produkcją, by pokazać, że narastające zapasy niosą ze sobą spore koszty.

6 komentarzy:

  1. Jedyna dobra opcja to na zawsze stąd wyjechać tak BTW po jakich studiach jesteś ? dość ciekawy wpis na blogu pozdro z b-stoku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :) Skończyłam m.in. zarządzanie. Ale tak naprawdę kierunek studiów nie ma często większego znaczenia. W Białymstoku jestem od niespełna pół roku i nie chciałabym już stąd wyjeżdżać.

      Usuń
  2. Takie są realia ! A BKM ( Białostocka Komunikacja Miejska) to też jeden wielki żart !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do absurdów PUP-u, to umknęło mojej uwadze jeszcze to, że koleżanka, którą spotkałam musiała czekać w kolejce do jednego pokoju, z którego odesłali ją do innego, a stamtąd miała jeszcze raz wrócić do tego pierwszego. W kolejce do tego drugiego pokoju czekała tak długo, że już do tego ostatniego nie zdążyła, bo był czynny do 14-tej. Pomijając fakt długiego czekania i odsyłania z jednego miejsca do drugiego dziwna sprawa, że różne pokoje mają różne godziny otwarcia. Zwłaszcza, że są ze sobą powiązane. A do BKM-u nigdy nic nie miałam. Ale ten bilet 60-minutowy jest tak bezsensowny, że aż trudno w to uwierzyć.

      Usuń
  3. Powodzenia życzę, bo przez PUP pracy nie znajdziesz. Dzięki nim mam
    tylko ubezpieczenie, żadnych kursów czy staży, poniewaz nie mam tam
    znajomości. Moja koleżanka miała tam staż, bo ciotka jej załatwiła,
    później na kurs się dostała, no bo sama miała już tam znajomości ...
    Jeżeli sama nic nie znajdziesz, to tym bardziej PUP Ci nie pomoże. Pozdrawiam Aneta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie liczę na to, że PUP znajdzie mi pracę. Wiem, że bez znajomości jest trudniej. W ostatniej firmie, w której pracowałam chyba 90% ludzi znalazło się tam po znajomości i wszyscy robili wielkie oczy, gdy dowiadywali się, że przechodziłam normalną rekrutację. Niewybaczalną kwestią jest nepotyzm w instytucjach publicznych i przykre, że ciągle się to zdarza. Powiem Ci jednak, że PUP ciągle wysyła mnie na rozmowy w sprawie stażu. Nawet do mnie dzwonią z ofertą. Ja jednak nie jestem nimi zainteresowana ze względu na kiepskie warunki. Jest to fajna sprawa dla ludzi od razu po szkole bez żadnego doświadczenia.Chodzę jednak na te rozmowy i na nich się właśnie dowiedziałam, że niewiele jest osób, które kwalifikują się na ten staż, dlatego jest sporo ofert. Jeśli nie masz 25 lat, masz spore szanse, żeby się na jakiś dostać :) Wiem, że parę lat temu nawet ze stażem było dużo trudniej.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że trafiłeś/trafiłaś na mojego bloga. Tworzę go dla Ciebie. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz swój komentarz. Pozdrawiam!

Dodając komentarz nie używaj wulgaryzmów, nie obrażaj, nie spamuj. Dzięki.

ZDJĘCIA PRYWATNE NA BLOGU SĄ CHRONIONE PRAWEM AUTORSKIM. NIE ZGADZAM SIĘ NA ICH KOPIOWANIE I ROZPOWSZECHNIANIE BEZ ZGODY I PODANIA ŹRÓDŁA.