wtorek, 24 czerwca 2014

Matura i co dalej?

Już po maturach, niedługo wyniki. Wielu tegorocznych absolwentów szkół średnich wybiera się na studia. Niektórzy wiedzą, gdzie chcą złożyć papiery, inni mają dylemat. I tym właśnie młodym, niezdecydowanym osobom poświęcam dzisiejszego posta.


Nie wiesz, które studia wybrać. Zastanawiasz się pomiędzy tymi, odpowiadającymi Twoim zainteresowaniom i tymi, po których według wszystkich medialnych prognoz znajdziesz pracę? Wiem, co czujesz. Sama się z tym problemem borykałam kilka lat temu. Nie jestem wyrocznią i raczej doradzenie innym nie wychodziło mi na dobre (mówiłam koleżance, żeby się nie uczyła, bo i tak nie będzie pytana – i co? Na 35 osób w klasie historyczka wybrała akurat ją do odpowiedzi. Mówiłam koleżance, by nie kupowała biletu na autobus miejski, bo o tej porze nigdy nie ma kanarów – i co? Domyślcie się). Jedyne, co mogę, to podzielić się z Tobą moim doświadczeniem.


W liceum nie wiedziałam, co dalej chcę ze swoim życiem zrobić. Wszystko do tamtej pory było takie proste. Podstawówka, gimnazjum, liceum – ciąg następujących po sobie etapów życia. A tu nagle? Koniec. Kropka. Róbta, co chceta. Wielkie dzięki za tą wolność wyboru. Aspiracje większości osób z klasy ulokowane były w prawie, toteż sporo z nich się na tym kierunku znalazło. A ja praktycznie do samego końca nie wiedziałam, co dalej. Zawsze jednak interesowały mnie kwestie społeczne, badania statystyczne, itd. Pomyślałam wtedy, że socjologia to kierunek dla mnie. I wiecie co? Nawet nie próbowałam się na nią dostać. Mówiono, że to bez przyszłości. Dobra byłam z angielskiego. Jedyne lekcje, na które przychodziłam w liceum z ochotą (ku zdziwieniu klasy, która wręcz nienawidziła angola). Myślałam, że może anglistyka. Pamiętam jednak, jak nauczycielka powiedziała mi, że konkurencja będzie ogromna i raczej niewielkie mam szanse (mój wynik z rozszerzonej matury spokojnie wystarczałby na dostanie się na te studia, ale nie złożyłam papierów). Szkoda, że szkoła średnia (zwłaszcza LO) niezbyt przygotowuje uczniów do określenia swoich predyspozycji zawodowych.

W efekcie o dziwo nie wyszłam na tym najgorzej, bo i tak studiowałam to, co lubię i pozwoliło mi to na lepsze zdefiniowanie siebie. Widzę jednak, jak duże znaczenie na nasz wybór ma otoczenie. Gdzieś w sieci, na popularnym portalu przeczytamy, że kierunki techniczne gwarantują nam pracę i już mamy 20 kandydatów na jedno miejsce. Twierdzą, że po politologii zatrudnienia nie ma. Lepiej zostać spawaczem, toteż likwidują oddziały z powodu braku chętnych. To trochę przerażające, jak łatwo ulegamy wpływom. Wcale na tym dobrze nie wychodzimy. Okazuje się później, że absolwent to także produkt na rynku pracy, który zachowuje się tak, jak każdy inny sektor gospodarki. Im większa podaż (tysiące osób po popularnych kierunkach itd.), tym niższa cena (mam dwa dyplomy. jak to najniższa krajowa?), a i zapotrzebowanie też szybko jest zaspakajane. Najgorsze jest to, że i jakość takiego absolwenta bywa także marna, bo wychodzi na to, że jego wybór podyktowany był tylko ułudną perspektywą lepszego zarobku w przyszłości. Opinia ta przekłada się na wszystkich studentów owego kierunku, nawet na tych, którzy wybrali go zgodnie ze swoimi zainteresowaniami. Jak mówi mądre przysłowie: z niewolnika nie ma pracownika. 

Praca lekarza czy dentysty to świetna perspektywa na wysoką pensję i dużą samodzielność... tylko dla osób z odpowiednimi predyspozycjami i zainteresowaniami oczywiście. Nie chciałabym wylądować na fotelu dentystycznym specjalisty, który nienawidzi swojej pracy, być może dlatego, że się do niej nie nadaje.  (źródło obrazka: http://yegua.blox.pl/2007/10/nowy-student.html),

Wybierz zatem kierunek z propozycją zajęć, na które będziesz chodził z ochotą. Jeśli naprawdę czymś się pasjonujesz, to ze znalezieniem pracy nawet po filozofii nie powinieneś mieć problemu. Niejednokrotnie przekonałam się, że studia nie mają większego znaczenia, a liczą się konkretne umiejętności. Pracowałam z kolesiem po biologii, który był kontrolerem finansowym i logistykami po polonistyce. 

 Po studiach jest tak jak po maturze, tylko trochę gorzej :P Znów musisz odnaleźć się w rzeczywistości, która bywa bezlitosna. Ale póki co, ciesz się studenckimi latami, bo zdaniem wielu to najlepszy okres w życiu. Wykorzystaj ten czas na poznawanie siebie, swoich predyspozycji. Angażuj się w realizowanie zainteresowań. Właśnie to powinno zaprocentować w przyszłości.

 




sobota, 14 czerwca 2014

Oferty pracy, obok których nie można przejść obojętnie

Rynek pracy jest mega interesujący. Lubię sobie czasem przejrzeć oferty, by wiedzieć, co się aktualnie na nim dzieje i w jakim kierunku zmierza. Ostatnio robię to nieco intensywniej, bo szukam czegoś dla siebie. 

Wiele mówi się o błędach kandydatów podczas składania aplikacji, które dyskwalifikują ich na starcie. Rzadko się jednak zwraca uwagę na oferty pracodawców pozostawiające sporo do życzenia. Domyślam się, że na wiele z nich i tak otrzymują oni setki odpowiedzi, ale i tu istnieje pewna korelacja w tym przypadku wyrażająca się w stwierdzeniu "jaka oferta, taki kandydat". Naprawdę nie muszę wysilać swoich zmysłów, by znaleźć np. coś takiego (zachowałam oryginalną pisownię): 


"Zatrudnie Kobiete do obsługi biura
Znajomosc komputera i pakietu MS Office w stopniu min. srednim.
Wysoka kulltura osobista, miła prezencja, nienaganny wygląd.
Dyspozycyjnosc. Caly etat.
Osoby zainteresowane prosze o przesłanie Cv +zdjecie całej sylwetki na: ?????@outlook.com
Cena: 2000”

Nie sądzicie, że to bardzo ciekawa oferta? Ta prezencja (ogłoszenie bezpłatne, brak nazwy firmy, e-mail z ogólnodostępną domeną), wysoka kultura osobista (dyskryminacja m.in. ze względu na płeć aż szczypie w oczy, wymagane zdjęcie całej sylwetki i cena 2000 za co najmniej wdzięczenie się - cóż za hojność), nienaganny wygląd (brak polskich znaków, błędy ortograficzne i interpunkcyjne). Jak widać potencjalny pracodawca ma spore wymagania, których sam nie spełnia. Szczerze wątpię w prawdziwość tego ogłoszenia (tylko po co ta znajomość MS Office w stopniu min. średnim?). Nie muszę chyba nikomu mówić, by rekrutacje tego typu omijać szerokim łukiem.

Ok, wiem, że poleciałam hardcorem, ale istnieją też firmy o dosyć wysokiej pozycji na lokalnym rynku, a podczas poszukiwania pracownika uciekają się do łamania prawa. Oto przykład:

Zatrudnimy stażystę w ramach miejsca stworzonego przez Urząd Pracy.

Wymagania:
- mężczyzna
- wiek poniżej 30 roku życia,
- biegła obsługa komputera: pakiet office, proste aplikacje graficzne, bardzo sprawne poruszanie się w środowisku aplikacji Internetowych,
- dobra organizacja pracy,
(...)
CV ze zdjęciem prosze wysyłąc na adres: rekrutacja@???? w temacie staż”

W ofertach zwykle najważniejsze wymagania wymienione są na początku. Jak wynika z powyższego ogłoszenia płeć ma tu największe znaczenie. Jest to jawne łamanie przepisów kodeksu pracy (to samo dotyczy wieku, ale tu chodzi o staż i często tę kwestię narzuca PUP, chociaż w stażu mogą też uczestniczyć np. osoby po 50 roku życia, o czym nie wspomniano). Wysyłając swoje CV w takie miejsca, zastanówcie się, czy chcecie pracować w firmie, która na starcie prezentuje swoją ignorancję wobec praw pracowników. Warto to przemyśleć. 
Ogłoszenie o pracę w gazecie wiązało się z pewnymi ograniczeniami. W dobie internetu i rozwoju multimediów można naprawdę stworzyć ciekawą, przyciągającą wzrok ofertę przy niewielkim wysiłku. Dlaczego tak mało firm z tego korzysta?
A teraz przykład tego, o czym się coraz częściej mówi. A mianowicie o tym, jak wiele znaczą zdobyte przez nas matura i wszelkie dyplomy. Otwierają nam furtki do kariery np. przy obsłudze maszyn i pakowaniu: 

Firma zatrudni osobę do pracy na produkcji z doświadczeniem w obsługiwaniu maszyn szyjących.

OPIS STANOWISKA:
Obszywanie
Pakowanie
Inne prace produkcyjne

WYMAGANIA:
Wykształcenie średnie lub wyższe
Doświadczenie w pracy na produkcji
Komunikatywność
Przestrzeganie obowiązujących zasad
Operatywność i dynamika w działaniu
Wielozadaniowość
Umiejętność samodzielnego realizowania zadań

Aplikację proszę składać na adres mailowy magazyn@???????”

Rzeczywiście z wykształceniem niższym niż średnie można sobie z tym nie poradzić. Na studiach bowiem przez 5 lat szlifuje się umiejętności manualne do perfekcji. Ciekawe czy chociaż wynagrodzenie jest adekwatne do stawianych wymagań. Wątpię. 

To zaledwie kilka wybranych ogłoszeń z morza syfu, jaki wrzucają szanujące się (i przede wszystkim się) firmy. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja na rynku pracy do łatwych nie należy, a czas najwyższy się usamodzielnić. Możecie mieć jednak pewność, że od tego, u jakiego pracodawcy się znajdziecie, zależeć będzie jakość Waszego życia. 

wtorek, 10 czerwca 2014

Czas jest luksusem



A mogłoby się wydawać, że basen z jacuzzi i hydromasażem. Nie wspominając o najnowszym modelu BMW. Tak się jednak składa, że brakuje nam czasu, a osoba, która wymyśliłaby sposób na jego produkcję, stałaby się miliarderem.

Ile razy na jakąś propozycję składaną Ci przez dajmy na to przyjaciół odpowiedziałeś, że nie masz czasu? Kiedyś, jak byłam mała to stwierdzenie wydawało mi się tak dziwne i absurdalnie śmieszne, że bez reszty nie mogłam zrozumieć dorosłych. Jak to? Przecież żyjesz, więc teraz masz czas. W dodatku możesz go poświęcić, na co tylko chcesz. Ehh jakie dzieci są naiwne, prawda? A to one przecież często śmieją się nam w twarz… i mają rację!

Twój czas jest tu i teraz i od Ciebie zależy jak go wykorzystasz. Nie masz go w nieograniczonej ilości, ale póki żyjesz, możesz robić cokolwiek zechcesz. Jeśli uważasz, że brakuje Ci czasu na własne przyjemności, to znaczy, że stałeś się niewolnikiem. Otoczenie sprawia, że odnosimy wrażenie, że ciągle nam go brakuje. Zaczyna się od podstawówki, gdy wyczuwamy presję rodziców i nauczycieli, by jak najdłużej siedzieć nad książkami, by uczestniczyć w różnych zajęciach pozalekcyjnych itd. A studia? W większości przypadków przygotowują do pracy w korporacji (co dla naszego pokolenia jest szczytem marzeń), bo przecież w mediach mówi się, że tylko po takich kierunkach znajdziemy zatrudnienie. 
 
W efekcie musimy żyć w świecie rozproszonej uwagi, zajmować się licznymi rzeczami naraz. Odebrać telefon, przygotować ofertę, sporządzić raport i ups… o nie! Szef wzywa, bo e-mail poszedł nie tam, gdzie trzeba. Tak często wygląda życie wielu, wielu, wielu ludzi.

Jak zatem zyskać więcej czasu? Najprościej jest zwolnić. Korzyści są niewymierne. Generalnie dłuższe i ciekawsze życie. Tylko jak przekonać się do odpoczywania? Dobre pytanie. Podobno warto:

  •   pohamować swój perfekcjonizm – naprawdę jesteś człowiekiem i masz prawo do popełniania błędów. Zaakceptuj tą niedoskonałość. Nauczysz się dystansu i gwarantuję, że będziesz szczęśliwszy;
  • robić sobie prezenty – najlepiej takie, które będą motywować Cię do innej aktywności niż tylko myślenie o pracy i obowiązkach np. dobry rower. W końcu wydałeś na niego kupę forsy. Szkoda, by się marnował;
  •  zrezygnować z auta, autobusu, tramwaju na rzecz spaceru – np. w drodze po szkole, pracy. Zwłaszcza, gdy pogoda dopisuje (jak np. dziś :)). Zaczniesz dostrzegać, że wokół Ciebie istnieje też inne życie niż tylko pracaaaa;
  •    ustalić sobie regularne czynności – np. cotygodniowy wypad na basen. Zrobisz coś dla zdrowia psychicznego wyrywając się ze szpon obowiązków, a i kondycję poprawisz. Warto też zapisać się na jakieś warsztaty pobudzające kreatywność lub nawet w warunkach domowych posklejać sobie modele samolotów;
  •  nic nie robić – a dlaczego nie? W ciągu dnia zarezerwuj sobie czas na to, by chociażby pogapić się przez okno. Masz do tego prawo.

Życie mamy tylko jedno. Warto jest w nim coś zmieniać, jeśli okazuje się, że brakuje nam na nie czasu. Teraz zapewne jesteś jeszcze młodą osobą i jeśli już czujesz, że obowiązki pochłaniają Ci większość dnia, to pomyśl, co będzie za 10 lat (może jeszcze nie zawał, ale sporo masz do stracenia). Zbierz się na odwagę i nie czekaj do piątku. Poleniuchuj! :)
Koty to dopiero leniwe stworzenia. Rzeczywiście i jest to kolejny przykład na to, że to mądre zwierzaki. Zdjęcie kota zrobiłam w Gdańsku niedaleko kościoła św. Brygidy. Ale mu wtedy zazdrościłam.

środa, 4 czerwca 2014

1989



Rok o dużym znaczeniu historycznym, oczywiście nie tylko ze względu na moje przyjście na świat ;) Poniżej garstka pożyczonych wspomnień sprzed czerwca'89 oraz kilka osobistych refleksji.

Ja wychowałam się już w bądź co bądź raczkującej Polsce wolnorynkowej. Jednak zadziwiały mnie opowieści o tym, jak się wcześniej żyło. Najbardziej dla mnie absurdalna rzecz – przydział żywności. Czekolada nie dla każdego, a jedynie dla dzieci i kobiet w ciąży. Niedawno oglądałam Dziennik Telewizyjny na TVP Historia z jakiegoś marcowego dnia 1989 roku, gdzie pani prezenterka w gustownej garsonce w kratę, z błękitnymi powiekami od tłustego cienia i w eleganckiej natapirowanej fryzurze przeprowadzała wywiad z młodą aktorką. Zapytała ją, skąd u niej fanaberia (tak to określiła) zostania wegetarianką. Ta, bez zastanowienia odpowiedziała, że nie chce jej się stać w kolejce po mięso. I to wcale nie było w formie żartu. 

Kartka - jeden z symboli PRL-u. Zobaczcie, ile dobrodziejstw. Sklepy świeciły pustkami, więc nie było gwarancji ich otrzymania. Źródło: oszczedzanie.biz

Intryguje przekonanie „czy się stoi, czy się leży, to pieniążek się należy”. Rzeczywiście bezrobocie wtedy chyba charakteryzowało się znikomym odsetkiem, a w dodatku, jak można wywnioskować z powyższej rymowanki – pracę często zastępowano relaksem. Pewna starsza pani ze Słupska poznana w pociągu powiedziała mi, że jest jej nas (czyli młodych) żal, bo kończąc nawet studia nie mamy pewności, czy ktoś nas zatrudni, a ona będąc w szkole zawodowej wiedziała, że praca już na nią czeka. I to do samej emerytury. Kurczę, to dopiero jest komfort. Brak zmartwień. Zastanawia mnie jednak, dlaczego w takim razie choroby cywilizacyjne jak np. alkoholizm rozprzestrzeniały się wówczas w zatrważającym tempie? Skutki tego zjawiska są widoczne do dziś, bo niestety wiele zachowań przechodzi z pokolenia na pokolenie. Dlaczego Polacy uważani są za smutny naród? Dlaczego mentalność Polaka objawia się w kombinowaniu związanym z naginaniem prawa i zawiścią (hejter? a kto to?) wynikającą jak mniemam z niskiego poczucia własnej wartości? Myślę, że to skutki tamtych, krzywdzących czasów. Nie da się tego zatuszować jak to robią z szarymi i smętnymi blokowiskami przykrywając nową, kolorową elewacją. Na szczęście i pod względem mentalnościowym zauważa się zmiany na lepsze. 

Powrócę jeszcze do Dziennika Telewizyjnego - na końcu podano informacje sportowe. Powiedziano o sukcesie francuskiego kolarza i jakiejś tam zagranicznej drużyny siatkarskiej. Wspomniano też o skokach narciarskich, ale tylko w kontekście niegroźnego wypadku na skoczni z komentarzem w stylu: „do ilu jeszcze nieszczęść ma dojść, zanim zrozumie się jak niebezpieczny jest to sport. Najważniejsze jest życie skoczka i o tym organizatorzy nie powinni zapominać”. Zabawne, że nie było w tych niusach nic o osiągnięciach Polaków. Zapewne brakowało powodów do zachwalania.

Młodzi, dzisiejsze pokolenie naszych rodziców, pomimo zapewnionej nieraz pracy nie mieli wcale łatwiej z wchodzeniem w dorosłość. Buntowali się, czego wynikiem jest fajna (i to polska) muzyka z tamtych czasów i festiwale jak np. ten w Jarocinie.

 Turbo -Dorosłe dzieci. Piosenka świetnie obrazująca problemy egzystencjalne w latach 70/80. Wielu, by się zgodziło, że aktualna do dziś.

Europa Środkowa i Wschodnia to spoko miejsce. Specyficznie się tu żyje. Dla obywatela z Zachodu, ze względu na nietuzinkowy klimat wieje egzotyką. Szaro i mgliście (Euro Trip i wizyta w Bułgarii – oczywiście przegięcie, ale coś w tym jest). Pasjonatom PRL-u i fanom gier planszowych polecam grę „Kolejka” wydaną przez IPN. W zabawny sposób przedstawia absurdy tamtych czasów i przywary ówczesnego społeczeństwa. Wygrywa ten, kto najlepiej kombinuje ;)