środa, 1 października 2014

Miasto 44 - najbardziej zaskakujący polski dramat wojenny

Nie przepadam za filmami o tematyce martyrologicznej. Kojarzą mi się z przymusem ich oglądania przez szkołę i zwyczajnie mnie nudzą. Na "Miasto 44" poszłam z ciekawości, bo słyszałam o nim wiele, m.in. to, że znacząco różni się od innych polskich produkcji o charakterze wojennym.

Rzeczywiście! Powstanie Warszawskie stanowiło tylko tło, a głównym wątkiem byli ludzie. Pojedynczy człowiek, jego uczucia i postawa. I tego od filmu oczekuję. I na takie filmy chodzę. Pod tym względem moje roszczenia zostały zaspokojone. Z jednej strony można było zaobserwować zachowania ukierunkowane determinacją, miłością i bohaterstwem, a z drugiej ich konsekwencje objawiające się przez cierpienie, poświęcenie i żal. Zastosowane efekty specjalne i muzyka jeszcze bardziej dopełniły obrazu tych postaw wbijając widzów kina w fotele. Trudno mi zrozumieć osoby krytykujące te wstawki. Na mnie zrobiły wrażenie, bo świetnie komponowały się z daną sceną dodatkowo potęgując emocje.



Ogromnie cieszy fakt, że główne role dostali mało popularni aktorzy. Największe oklaski dla Zofii Wichłacz, filmowej Biedronki. Totalnie mnie zaczarowała. Udało jej się od początku do końca sprawić, bym uwierzyła w postać, w którą się wcieliła. To jest wyczyn na miarę poważnych, cenionych i doświadczonych aktorów, a ta dziewczyna ma dopiero 19 lat! Zupełnie zasłużona nagroda za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą na festiwalu filmowym w Gdyni. Tutaj brawa należą się też reżyserowi Janowi Komasie za to, że udało mu się wydobyć ze swych aktorów tyle emocji i naturalności. Nie licząc kilku małych niedociągnięć - po prostu doskonała robota.



Nad samym wydarzeniem, jakim było Powstanie Warszawskie nie chcę się za bardzo rozwodzić, bo każdy może sobie o nim poczytać i wysnuć wnioski. Do mnie najbardziej trafiającym jego określeniem jest rzeź niewiniątek i tak też to zostało przedstawione w filmie Komasy. Wszędzie krew, gruz i łzy. Obraz totalnie zniszczonego miasta, życia, młodości. Opis Powstania pod względem politycznych aspektów jest tu znikomy, więc film może być nieodpowiedni dla szturmów klasowych wycieczek, ale nie zarzuciłabym mu braku walorów edukacyjnych. Ten film uczy wrażliwości i dobrych postaw wzbudzając podziw dla wielu ówczesnych młodych Polaków. Pokazuje także ich niedoskonałości miażdżąc w ten sposób patetyczny pomnik wszelkich cnót powstańca, jednocześnie zwracając uwagę na zwyczajnie ludzkie oblicze osób biorących udział w walce o niepodległość. Ponadto film ten przekonuje, że życie w czasach pokoju to duży przywilej, do zaniedbania którego nie należy dopuszczać.


Jednym słowem - polecam. Reżyser pokazał, że pomimo różnych wersji ekranizacji wydarzeń historycznych, a nawet samego Powstania Warszawskiego, istnieje jeszcze miejsce na zupełnie inny, nowy obraz tego tematu. Śpieszcie się do kin póki macie możliwość. W domu nie doświadczycie takich emocji spowodowanych efektami specjalnymi.