piątek, 22 sierpnia 2014

Ty też masz wpływ na rozwój miasta

Pytając się przypadkowych znajomych o to, kto jest odpowiedzialny za rozwój miasta, miażdżąca większość odpowiedziała bez wahania, że władze - zarówno lokalne jak i krajowe. Racja! Zatem wydawać by się mogło, że jesteśmy bezsilni, a tymczasem poprzez małe codzienne czynności można naprawdę wiele zmienić. Zdziwisz się pewnie, jak duże znaczenie ma Twoja (drogi czytelniku z Białegostoku i innych miast uznawanych za słabiej rozwinięte) postawa.

Statystyki (którym jak wiemy nie zawsze można wierzyć) mówią same za siebie. Na tle stolic wszystkich województw w kraju Białystok wypada blado. Świadczą o tym m.in. bezrobocie na poziomie przekraczającym 13-ty punkt procentowy i stosunkowo niskie wynagrodzenia (w 2013 roku zarobki mieszkańców województwa podlaskiego należały do najniższych w Polsce – wg Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń firmy Sedlak&Sedlak). Aby godnie żyć, masz dwa wyjścia z tej sytuacji.

Pierwsze: wyjazd np. do nieodległej Warszawy (dla porównania ilość stron na portalu Pracuj.pl z ofertami pracy w stolicy to 90, dla Białegostoku 5). Istnieje duże prawdopodobieństwo, że znajdziesz tam pracę bez żadnych znajomości i będziesz zarabiać znacznie więcej niż twój kolega z roku na tym samym stanowisku na Podlasiu. Jeśli jednak jesteś lokalnym patriotą, osobą tak emocjonalnie związaną z rodziną, że nawet odległość 200 km od nich to dla ciebie coś niewyobrażalnego lub (jak mam nadzieję) chcesz zostać w tym mieście, bo widzisz w nim potencjał, dobrze ci się tu żyje i zamierzasz przyczynić się do jego rozwoju, skorzystaj z drugiego wyjścia – zostań i spróbuj! Nie jest to tak trudne, jakby się mogło wydawać.

Jakiś czas temu ruszyła akcja "Twój Białystok 2020". Na stronie http://twojbialystok2020.pl/ macie możliwość podzielenia się sugestią, jak wg Was powinien wyglądać Białystok za kilka lat. Opinie te mają być brane pod uwagę przy realizacji inwestycji w mieście. Warto skorzystać. fot. źródło: radio.bialystok.pl

Zakładam, że nie pracujesz na stanowisku decyzyjnym, dlatego na tę chwilę nie będę namawiać cię do kierowania się wyłącznie dobrem firmy poprzez wybór kandydatów z odpowiednimi kwalifikacjami, a nie powiązaniami. Jednak wszystko przed tobą, więc możesz już teraz brać to pod uwagę. Zacznijmy jednak od rzeczy najprostszych.

Idziesz ze znajomymi do knajpy. Dawno ich nie widziałeś, chcecie sobie wypić piwko i może zjeść jakąś pizzę. Spotykacie się pewnie standardowo przy fontannie na Placu Kościuszki i zaczynacie poszukiwania odpowiedniego miejsca. Poruszacie się w obrębie najbardziej newralgicznego punktu Białegostoku, gdzie jest najwięcej ludzi, zarówno mieszkańców jak i przyjezdnych. Wreszcie udaje Wam się znaleźć wolny stolik w ogródku pizzerii. Zamawiacie, co chcecie, ale po chwili kelnerka zamiast spaghetti z sosem bolognese przynosi ci makaron z przecierem pomidorowym z pokrojonym w spore kawałki mięsem różnego typu (od kurczaka, po karkówkę – zupełnie jak do pizzy) z utartym na wierzchu serem wbrew temu, co było w karcie – nawet nie przypominającym parmezanu. Co robisz? Wcinasz to, bo w zasadzie lubisz każdy rodzaj mięsa, a nie chce ci się robić problemu? A może postanawiasz zwrócić obsłudze uwagę, że to nie jest danie, które zamawiałeś? Oczywiście prawidłowa decyzja (z punktu widzenia dbania o rozwój miasta) to opcja numer dwa. Jak dają ci coś, za co płacisz, a nie spełnia to wymagań zawartych w kontrakcie (w tym przypadku karta dań), manifestuj swoje niezadowolenie. Każ im zabrać to nieszczęsne „spaghetti bolognese”. Jak jesteś w urzędzie i osoba tam pracująca jest dla ciebie niemiła, a informacji udziela ci w sposób od niechcenia, jakbyś jej przeszkadzał – koniecznie zwróć jej uwagę. Oczywiście nie nawołuję do linczu na obsłudze baru czy urzędnikach. W każdej z tych sytuacji bądź grzeczny i opanowany. A jakie to ma znaczenie dla rozwoju miasta? Ogromne. Prezentując postawę osoby znającej i dbającej o swoje prawa, przyczyniasz się do unicestwiania patologii w miejscach publicznych. Knajpa w centrum miasta stanowi element jego wizytówki. To, w jaki sposób turysta zostanie w niej potraktowany może odbić się na ogólnym wrażeniu z wycieczki w konkretne miejsce. Kelnerzy też powinni umieć się w takich sytuacjach zachować (podziwiam każdego, kto ten niewdzięczny i stresujący zawód wykonuje – zwłaszcza, gdy menadżerzy restauracji postępują nieprawidłowo każąc za wszelką cenę przekonywać klienta do tego, że nie ma racji). Za pracę urzędnika również płacisz, a jego rola to służba społeczeństwu. Jego obowiązkiem jest obsłużenie interesanta w sposób … normalny. Jeśli znasz swoją wartość i nie pozwalasz na to, by ktoś (komu zresztą płacisz) utwierdził cię w przekonaniu, że  sprawiasz tylko niepotrzebne problemy, twoje miasto się rozwija. Rośnie jakość usług, a w ich dostawcach budzi się kreatywność i determinacja do tego, by być najlepszymi. To przyciąga inwestorów, turystów i nowych mieszkańców zasilających gospodarkę regionu.


Przez ostatnie lata miasto zmieniło się nie do poznania. Jest obwodnica, są nowe autobusy. Tylko lotniska brak. źródło: um.bialystok.pl
Kolejna prosta sytuacja. Zaproszono cię na rozmowę o pracę, na której rekruter zadaje ci pytania dotyczące życia osobistego, jak np. czy w najbliższym czasie planujesz mieć dzieci. Oczywiście od tej właśnie odpowiedzi może zależeć to, czy tę pracę dostaniesz. Tego typu pytania, praca na próbę za darmo, na czarno, bez szkolenia BHP i wiele innych – to powszechne praktyki niezgodne z prawem. Nie akceptując tego, informując przełożonych o łamaniu przepisów, a nawet zgłaszając sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy sprawiasz, że twoje miasto się rozwija. Wiem, że to odważny krok przy tak wysokim bezrobociu, ale do odważnych świat należy. Można trwać w beznadziei godząc się na wszystko lub zaryzykować i założyć własną firmę, czy też znaleźć sposób, by pokazać przełożonemu, że dzięki tobie wiele zyska, pod warunkiem, że będzie traktował cię fair. Jeśli to cię nie przekonuje, to już lepszą opcją od przyjmowania tak kiepskich warunków jest wyjazd. Bierna postawa bowiem daje zielone światło pracodawcom do bezprawnego traktowania swoich podwładnych.

Jak jeszcze możesz przyczynić się dla dobra swojego miasta? Bierz udział w jego życiu kulturalnym. Jeśli masz możliwość, przejdź się do opery, a jeśli brakuje ci kasy, skorzystaj z darmowych festiwali i przeróżnych występów, których wbrew pozorom wcale nie jest tak mało. Wystarczy troszkę się rozejrzeć. Zwróć uwagę na słup ogłoszeniowy, czy zajrzyj do działu „Imprezy i wydarzenia kulturalne” w lokalnym serwisie. Twoja aktywność w tej dziedzinie wpływa na rozwój miasta. Obcowanie z kulturą determinuje naszą wrażliwość i umiejętność „obycia”. Programy telewizyjne natomiast ogłupiają (coraz to nowsze pojawiają się jak grzyby po deszczu). Dobrze ukształtowane i świadome społeczeństwo dba o wysoki poziom swego życia, a tym samym środowiska, w którym funkcjonuje.


Rokrocznie (w grudniu) w Białymstoku odbywa się festiwal filmów krótkometrażowych "Żóbroffka". Jest to jedna z propozycji kulturalnych Białostockiego Ośrodka Kultury, którą gorąco polecam.  fot. źródło: zubroffka.pl. W ostatni weekend sierpnia odbędzie się koncert plenerowy "Białystok - miasto dobrej muzyki". Wstęp wolny.
Powyższe przykłady wynikają z mojej obserwacji. Byłam świadkiem lub też uczestniczką tych sytuacji. Zdarzają się za często, a ludzie wykazują zbyt bierną postawę wobec nich godząc się na kiepskie traktowanie lub cały swój wolny czas spędzając przed telewizorem. Tymczasem ciągle narzeka się na brak perspektyw i marazm i to również należałoby zmienić. Człowieka widzi się takim, jak sam siebie przedstawia. Podobnie jest z miejscem. Mówiąc ciągle źle o mieście, w którym żyjesz, zwłaszcza w towarzystwie osób z innych regionów, wyrabiasz o nim złą opinię i raczej nie zachęcasz innych do choćby przyjazdu do niego. To jest jak samo spełniające się proroctwo. Jeśli nieustannie powtarza się jakieś twierdzenie, jak np. „z Białegostoku w ciągu najbliższych pięciu lat z powodu braku perspektyw wyjedzie jeszcze więcej młodych ludzi”, to wkrótce tak właśnie się stanie. Rzeczywiście nie będzie nowych inwestycji, a miasto powoli się wyludni. Przedsiębiorcy, bojąc się problemów z naborem odpowiedniej kadry, wybiorą inne miasto, a mieszkańcy z powodu braku pracy pójdą w ślad za nimi.

Trzymaj się tych zasad, a niedługo zauważysz poprawę. A poza tym unikaj jazdy „na gapę”, narzekania na remonty drogowe i próby poprawy wyglądu otoczenia (wydaje się to być absurdalne, ale jak zobaczyłam ilość negatywnych komentarzy po publikacji zdjęć i informacji na facebooku na temat remontowanej infrastruktury plaży na Dojlidach, zrozumiałam, że nawet nad postawą wobec takich kwestii powinniśmy popracować). Do dzieła!

niedziela, 17 sierpnia 2014

Wiocha? I like it!

Mamy wakacje, więc zgodnie ze zwyczajem, którego nie praktykowałam od dłuższego czasu - oprócz pomagania bliskim, po prostu urlopuję w rodzinnym domu. Jestem ze wsi. I to nie takiej tuż za miastem usianej willami i hacjendami. Jestem z wioski otoczonej polami, łąkami, traktorami, kombajnami, pszenżytem i innymi wiejskimi wynalazkami. Co prawda, rolnictwo w czynnym znaczeniu znam tylko ze skakania na sianie z dzieciakami ze szkoły, ale wieś nie jest mi obca.

Pamiętam, jak po dłuższym czasie wracałam do domu z Trójmiasta i jak ucieszyłam się na widok krowy. Nie wiem, czy to z sentymentu, czy z tęsknoty za sielanką (na szczęście mi życie na wsi tylko z tym się kojarzy), spokojem i beztroską. W każdym razie wieś jest super i to wcale nie tylko ze względu na naturę. Może kogoś zaskoczę, ale ludzie tu też są niesamowici. 




Kiedyś z chłopakiem zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerową po gminie Choroszcz i okolicy. Był upalny początek lipca. Plan mieliśmy ambitny, bo chcieliśmy jeszcze zahaczyć o Tykocin, jednak nie daliśmy już rady. W każdym razie przemierzaliśmy sobie polne drogi i w pewnym momencie złapaliśmy gumę w rowerze. Na szczerym polu. Daleko od domu. Na szczęście ni stąd ni zowąd pojawił się traktorzysta, który widząc naszą niedolę, zaprowadził nas do najbliższej miejscowości. Znaleźliśmy się pod sklepem spożywczym w Konowałach. Był to typowy, wiejski sklep. Pod jego drzwiami na ławeczce siedzieli sobie panowie sączący piwko. Nawet pani sklepowa, na oko puszysta kobieta pod pięćdziesiątkę, wyszła na pogawędkę obfitującą w sprośne żarty przerywaną od czasu do czasu gromkim śmiechem. Nawet o nic nie musieliśmy prosić. Sami zauważyli, że mamy problem i od razu zaoferowali pomoc. Jeden pobiegł do domu po jakieś narzędzie, drugi po łatę do dętki i po kilku chwilach mogliśmy dalej wyruszać w drogę. W podzięce postawiliśmy im piwo. Byliśmy naprawdę bardzo mile zaskoczeni.


Poniżej mała fotorelacja ze spaceru po okolicach Złotorii na Podlasiu. 





Ostatnio natomiast pewna rodzina z Sawina zaprosiła mnie i moje siostry do zerwania dla siebie śliwek i jabłek. Na koniec pani gospodyni przyniosła tez trochę warzyw. Btw uwielbiam lato na wsi. Owoce zerwane prosto z drzewa, świeże warzywa z ogródka. Pychota! Wspomniana rodzina była trzypokoleniowa. Dziadkowie rolnicy, ich córka i trójka małych urwisów w wieku przedszkolnym. Dzieciaki (w czapeczkach zawiązywanych pod brodą z małym daszkiem z koronki jak sprzed dwudziestu lat), choć ledwo dosięgały do gałęzi, pomagały nam też zrywać śliwki. Gospodarstwo typowo rolnicze z małym drewnianym domkiem, letnią kuchnią, stodołą i chlewikami. Widać, że się tam nie przelewało, a mimo wszystko gospodarze chętnie podzielili się z nami tym, co mieli.






Bliskość natury, spokój i dobrzy ludzie – to uwielbiam we wsiach. Mogłabym spędzać tu niemal każde wakacje. Wiem jednak, że ich mieszkańcy, choć dobroduszni, to borykają się z wieloma problemami. Ciężka praca na roli, spore bezrobocie i trudniejszy dostęp do dóbr kulturalnych i społecznych - to tylko kilka z nich. Pod tym względem na szczęście też pojawiają się zmiany. Utwardzane drogi, nowe inwestycje w pobliżu, rozwój komunikacji publicznej na pewno ułatwiają wyrównywanie szans. Fajnie, że funkcjonują lokalne grupy działania, koła gospodyń wiejskich czy też ochotnicze straże pożarne. To solidaryzuje, motywuje i tym samym podnosi jakość życia „daleko od szosy”.